Wczoraj odbyły się mecze polskich drużyn w Lidze Konferencji Europy. Udało nam się zdobyć 1 punkt do rankingu UEFA  w pogoni za miejscami gwarantującymi pozycję w Lidze mistrzów (pozycja 10.). Obecnie polska zajmuje 12. miejsce i do 11 Grecji traci 0,737 punktu (za zwycięstwo dostaje się 2 punkty do rankingu, za remis 1, następnie jest to dzielone przez ilość drużyn w europejskich pucharach, w naszym przypadku 4) do Czechów na 10. miejscu tracimy 3,925, co jest barierą raczej nie do przejścia.

 

Jagiellonia  nie zawodzi po meczu pełnym walki - zremisowała z faworyzowanym Strasburgiem. Jagiellonia prowadziła, mimo że Strasburg był stroną dominującą. Francuzom udało się odpowiedzieć dopiero w 79. Minucie.

 

Genialny mecz zaliczył drugi bramkarz dumy Podlasia Miłosz Piekutowski, który według danych Sofascore powstrzymał 1.26 bramki przeciwko wartemu o 80 mln euro więcej przeciwnikowi.

 

Jedyne zwycięstwo polskich drużyn w LKE odniosła Legia, która pokonała Szachtar Donieck w Krakowie na stadionie Wisły. Jednak to nie gra stołecznego klubu była najgłośniejszym wydarzeniem z wczorajszego meczu przy Reymonta, bowiem Szachtar Donieck nie chciał wpuścić kibiców wojskowych ze względu na flagę, którą ci chcieli wywiesić na płocie (baner o treści „Wołyń pamiętamy”). Kibice zostali dopiero wpuszczeni po interwencji Wisły Kraków. Mecz zakończył się zwycięstwem Legii po dwóch bramkach Augustyniaka (druga  wyjątkowej urody strzelona z rzutu wolnego).

 

Kolejnym pucharowiczem jest Raków Częstochowa, który w tym sezonie nie jest w stanie odnaleźć formy w ekstraklasie. Drużyna Marka Papszuna odniosła 4 zwycięstwa i 2 remisy, co daje 14 punktów i miejsce 11. Jest to zdecydowanie poniżej oczekiwań, biorąc pod uwagę, że Medaliki w zeszłym sezonie były wicemistrzem polski.

Raków cierpi na brak formy swojego napastnika Jonatana Brunes’a, który na ten moment ma zaledwie 4 bramki strzelone w lidze. Kryzys drużyny spod Jasnej Góry przełożył się na LKE i zremisowali z Sigmą Ołomuniec, czyli 5. drużyną czeskiej ekstraklasy, lecz to nie oni zawiedli najbardziej.

Crème de la crème polskiej piłki, Mistrz Polski Lech Poznań, po tym jak w poprzedniej kolejce przejechał się po Rapidzie Wiedeń niczym walec, pojechał na Gibraltar, aby zmierzyć się z drużyną wartą mniej niż Znicz Pruszków zajmującą miejsce 4. w lidze Gibraltaru, i przegrali 2 do 1. Piłkarze tłumaczą się tym, że grali na sztucznej nawierzchni
i ogólnie to przeważali mieli aż 62% posiadania piłki i 2.89 xG (oczekiwanych bramek), ale na koniec ważny jest tylko i wyłącznie wynik ostateczny.

Kolejorz dołącza do zacnego grona, bowiem takie wypadki zdarzały się niemal w każdej polskiej drużynie na przestrzeni lat. Najsłynniejsza to Legia, która odpadła w eliminacjach do Ligi Europy po porażce z Dudelange, mistrzem luksemburgu. Liczyliśmy, że tego typu kompromitacje nie będą już elementem naszego piłkarskiego folkloru, jednak nie doceniliśmy zawsze silnych Gibraltarczyków. Cytując znanego eksperta piłkarskiego Wojciecha Kowalczyka, w Europie nie ma już słabych drużyn poza Lechem.

Autor: Juliusz Maciejewski